niedziela, 26 maja 2013

Rozdział 3

Wiedziałam, że tak to się skończy. Nie mogło być inaczej. Oczywiście Emma się upiła, wyprawiała przedziwne rzeczy, których na pewno będzie żałować, gdy wytrzeźwieje. Nad ranem musiałam tragać, ją zarzyganą, pół przytomną do domu. Dobrze, że mieszkała na parterze, bo inaczej nie dałabym rady wnieść jej na piętro. Wygrzebałam z torebki klucze, które mi kiedyś  dała i cicho weszłyśmy do środka. No, na tyle cicho, na ile się dało. Po drodze zwaliłyśmy ulubioną lampę mamy Em, która stała na niewielkim stoliczku tuż przy drzwiach. Na szczęście rodzice przyjaciółki mieli mocny sen i nie wypadli na korytarz z patelnią, by sprawdzić czy to włamywacz. Położyłam ją na jej łóżku, przy okazji uderzając jej głową o ścianę. Oczywiście było to niechcący, ale miałam nadzieje, że później głowa będzie bolała ją dwa razy mocniej. Ściągnęłam jej czarne szpilki,  zsunęłam spódnice i rzuciłam na bok, a potem przykryłam po samą szyje kołdrą w kwieciste wzory. Pocałowałam ją w czoło i uśmiechnęłam się do siebie delikatnie.
-Potem mi podziękujesz - Szepnęłam. Emma w odpowiedzi wymamrotała coś niewyraźnie i przekręciła się na bok, wtulając się w poduszkę. Zaśmiałam się i wyszłam z powrotem choć miała ochotę położyć się koło niej. Byłam skonana, ale musiałam wrócić do domu za nim wstanie mama i Lucas. Słońce już powoli wschodziło, dając niesamowity blask otoczeniu. O tak wczesnej porze miasto wydawało się być inne. Ciche, mając swoje sekrety i tajemnice. Szłam nieśpiesznym krokiem, upajając się tą chwilą. Krótką i ulotną, bo gdy tylko na zegarku wybije szósta wszystko wróci do normy. Wszyscy będą śpieszyć się do pracy, mimo że była sobota. Pracoholicy, nie mający życia prywatnego, którzy chcą spełnić swoje złudne marzenia o karierze. Oczywiście połowie się to uda, ale jakim kosztem? Czy to jest warte tego wszystkiego? Spojrzałam na schody pożarowe, a strach zacisnął moje gardło.
-Nie bój się - Szepnęłam do siebie. Nigdy niczego się nie brzydziła, nie bałam się robaków, pająków, węży czy ciemności. Nie wierzyłam w potwory, które wychodzą z szafy lub spod łóżka, jedyną moją piętą achillesową była wysokość. Skąd się to wzięło? Nie mam pojęcia. Nie przytrafiło mi się nic, co mogłoby to spowodować, a jednak musi mnie to dręczyć. Przełknęłam ślinę i wdrapałam się na górę nie zerkając w dół weszłam przez uchylone okno i stanęłam wyprostowana w swoim pokoju.
-Nie ładnie się tak wymykać - Usłyszałam czyiś głos, dobiegający z kąta sypialni. Z ust wyrwał mi się pisk, gdy zobaczyłam siedzącego tam na moim ukochanym fotelu w kształcie ręki Lucas'a, który wpatrywał się we mnie intensywnie.
-Mógłbyś nie być taki cichy?! - Spytałam oskarżycielskim tonem. - A po za tym, co robisz w moim pokoju? He? - Usiadłam na łóżku i zdjęłam buty, nie spuszczając z niego wzroku.
-Mama kazała mi sprawdzić, czy śpisz. Powinnaś mi dziękować, że cie nie wydałem. - Zacisnęłam zęby, by nie wykrzyczeć mu czegoś w twarz. Kochałam Lucas'a, ale nie nienawidziłam, gdy zgrywał mojego tatuśka. Kochali się z mamą i akceptowałam to. Wychowywał mnie, okey, ale ja już dorosłam. Mógłby sobie darować.
-Ale masz zamiar jej powiedzieć  - Stwierdziłam, wyzywająco.
-Nie jeśli powiesz mi gdzie byłaś. - Zazgrzytałam zębami i rzuciłam w niego poduszką. Złapał ją w locie i spojrzał na mnie pytająco.
-Z moim chłopakiem, trzydziestoletnim motocyklistą, w lesie uprawialiśmy dziki seks. - W szerokim uśmiechu odsłoniłam zęby i posłałam mu kpiące spojrzenie. Wstał, odłożył poduszkę na miejsce i wyszedł, zamykając za sobą drzwi. Z westchnieniem położyłam się na plecach i zaczęłam gapić się w biały sufit. No to mam przechlapane.
***

-Lea! Śpiochu wstawaj! - Słysząc głos mamy, zaspana przekręciłam się na drugi bok i udawałam, że jej nie słyszę. - Lea! - Nakryłam głowę poduszką i spałam dalej, dopóki blond wiedźma nie wparowała do mojego pokoju i nie zabrała mi kołdry.
-Mamo! - Krzyknęła zrozpaczona, spoglądając na nią spod poduszki.
-Masz gościa. - Powiedziała, patrząc na mnie znacząco.
-Jeżeli to Emma, to wywal ją stąd.
-To jakiś chłopak. - Zmarszczyłam brwi i usiadłam.
-Chłopak? - Kiwnęła głową.
-Czeka w salonie. Pośpiesz się, bo chyba się niecierpliwi. - Parsknęłam niezadowolona i podniosłam się na równe nogi. Wcisnęłam się w jeansy, bluzę i stare trampki. Szybko umyłam zęby, a włosy upiłam w niesforny kok, jak to mama miała w zwyczaju i z niepokojem weszłam do salonu. Na zielonej starej kanapie, której mama z niewyjaśnionych powodów nie chce wymienić siedział nie kto inny tylko Kyle. Na mój widok wywrócił oczami i wstał.
-Wychodzimy - Oznajmił bez żadnych wstępów.
-Pff, co proszę?
-Nie marudź tylko chodź. - Z niedowierzaniem spojrzałam na mamę i Lucas'a, którzy siedzieli przy stole popijając kawę. Nie zareagowali w ogóle. Udawali, że ich tam nie ma. Przypomniałam sobie wczorajszą wpadkę i jeszcze raz spojrzałam na mamę. Nie powiedział jej. Wzruszyłam ramionami i ruszyłam z Kyle'm.
-To, że rozmawialiśmy ze sobą dwa razy, nie znaczy, że możesz mnie prześladować.
-Nie prześladuje cie. Zabieram cie na śniadanie.
-Oszalałeś?
-Możliwe. - Uśmiechnął się i spojrzał na mnie mrużąc oczy. - Ładniej ci bez makijażu. - Nic nie odpowiadając, szłam przed siebie. - Naprawdę.
-Gdzie idziemy?
-Niedaleko.
-To nie jest odpowiedź. - Wzruszył ramionami i zerknął w niebo. Czułam się dziwnie w jego towarzystwie, a to wszystko wydawało się być absurdalne.
-Jesteśmy na miejscu - Oznajmił po pięciominutowym spacerze. Stanęliśmy przed nieznaną mi kawiarnia, z której unosił się zapach świeżych ciastek i kawy. - Weszliśmy do środka i zajęliśmy jeden z niewielu wolnych stolików.
-Czemu akurat tu?
-Przychodziłem tu kiedyś z mamą, a po za tym robią świetne gofry. - Kiwnął głową w stronę kelnerki i uśmiechnął się do niej sympatycznie.
-O co ci chodzi? - Spytałam, rozglądając się dookoła.
-O nic. Chciałem zjeść z tobą śniadanie.
-Prawie się nie znamy. - Oblizał wargi i położył ręce na stoliku.
-To chyba nie jest przeszkodą. - Szepnął. 
-No nie , ale...
-Lea, wierzysz w wampiry? - Zapytał, przerywając mi. Parsknęłam śmiechem i spojrzałam na niego rozbawiona, ale on wyglądał poważnie.
-Ty tak na poważnie?

2 komentarze:

  1. Kyle dużo Kyle :D oooo tak... Końcówka trzyma w niepewności. nie podoba mi się tylko reakcja rodziców Lei ale może to nic takiego. jednak skoro Cami jest taka nad opiekuńcza to czemu nie zalazła biednego Kyle setką pytań? byłoby ciekawie. czekam z niecierpliwością na cd z dużą ilością Kyle.

    Pozdrawiam i weny życzę :)

    Ps. nie myślałaś nad zainwestowaniem w betę, bo znalazłam kilka błędów, które nie wyglądają za dobrze w czasie czytania.

    OdpowiedzUsuń
  2. Błąd, który natychmiastowo rzuca się w oczy, to:
    ''Nad ranem musiałam tragać, ja zarzyganą, pół przytomną do domu. ''
    Były jeszcze błędy, ale powinnaś jeszcze raz przeczytać i je wyłapać :)

    Nie spodziewałam się takiego szybkiego rozwinięcia spraw. - Czy wierzy w wampiry? Hm. Jestem ciekawa, czy on jej już powie o wszystkim.
    Ale cóż...
    No i ciekawi mnie sam Kyle. Moim zdaniem jej rodzice coś wiedzą, że on i ona... Że on jest zapewne wampirem i no wiesz...
    xd
    Dzisiaij nie daję rady rozwinąć pełne zdanie. Za bardzo zmęczona jestem xd

    Ale czekam z niecierpliwieniem na następny rozdział!
    Pozdrawiam i życzę weny ;*

    Ps. Możesz wyłączyć tą weryfikację?


    serce-smierci.blogspot.com
    drzwi-przeznaczenia.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń