czwartek, 23 maja 2013

Rozdział 2

Emma, jak zwykle czekała na mnie, siedząc na murku przed szkołą. Ubrana w długą, sięgająca ziemi, zwiewną kremową sukienkę na cienkie ramiączka. Wyglądała jak muza, czekająca na swego kochanka. Jej ciemno brązowe włosy idealnie kontrastowały się z jasnymi barwami. Miała wyczucie stylu i odwagę, za którą zabiło by wiele dziewczyn. Z uśmiechem podeszłam do niej i usiadłam obok.
-Siema kocie. - Przywitała się puszczając do mnie oczko.
-Hej.
-I jak? Mama ci pozwoliła? - Pokręciłam głową robiąc smutną minę.
-Nie wiem co mogłoby ją przekonać. Przecież jest młoda powinna mnie zrozumieć, a nie trzymać mnie jak w więzieniu. - Przyjaciółka zagryzła wargę, myśląc zapewne w jaki sposób mi pomóc.
-Wymkniesz się.
-Co? - Uśmiechnęła się szeroko, wzruszając ramionami.
-Jak pójdzie spać, wyjdziesz przez okno.
-Oszalałaś? Zabije mnie, jak się dowie, a po za tym mieszkam na trzecim piętrze. Uważasz, że jak to zrobię?
-Gdzie ty żyjesz? Istnieje coś takiego, jak schody przeciw pożarowe. - Marszcząc brwi, po raz kolejny pokręciłam głową.
-Nie ma mowy. One są stare, mama nie zdąży mnie zabić, bo sama to zrobię spadając z nich. - Em uniosła brwi i parsknęła śmiechem.
-Nie mów, że jesteś takim tchórzem.
-Nie jestem.
-Czyli mam rozumieć, że pojawisz się na moich urodzinach? - Posłałam jej mordercze spojrzenie i zeskoczyłam z murku. Chciałam jej opowiedzieć o Kylu, ale rozmyśliłam się. Znając życie wyśmiałaby nie tylko go, ale i mnie.
-Zastanowię się. - Powiedziałam i ruszyłam w stronę ceglanego budynku.
-Inaczej się obrazę! Jesteś moją przyjaciółką, a to moje szesnaste urodziny, musisz na nich być! - Krzyknęła za mną, ale nie odwróciłam się. Twardo szłam przed siebie. Bardzo chciałam tam być, ale mama. Liczyłam się z jej zdaniem, jednak chyba przesadzała. Mogę raz w życiu zrobić coś wbrew jej woli. Tak. Postanowione. Idę na imprezę.
***

-O mój boże! Na co ja się porywam? - Spytałam siebie samej, patrząc w dół, gdy wystawiałam jedną nogę za okno. To był jednak głupi pomysł. Nie! Nawet tak nie myśl - Skarciłam się. Nie po to szykowałaś się godzinę w ukryciu, żeby teraz rezygnować, bo masz lęk wysokości. - Zaśmiałam się z własnej głupoty i wyszłam na klatkę schodową, która pod moim ciężarem zachwiała się nieznacznie. Mocno przytrzymałam się poręczy i zaczęłam schodzić w dół. Powoli nie śpiesząc się i nie myśląc o tym, że mogę spaść, stawiałam nogę za nogą. W pewnej chwili poczułam coś mokrego i lepkiego pod ręką. Spojrzałam na nią i zobaczyłam czerwony ślad. Krzywiąc się zaczęłam piszczeć i wiercić się, myśląc, że to krew, czego efektem było moje poślizgniecie się i zjechanie na tyłku z ostatnich dziesięciu schodków. Z jękiem rozejrzałam się dookoła, sprawdzając czy nikogo nie obudziłam i czy nikt nie widział tej żenującej sceny i podniosłam się na równe nogi. Poprawiłam włosy i sama przed sobą udałam, że nic się nie stało.  Spojrzałam na swój strój: skórzane leginsy, które nawiasem mówiąc pożyczyłam od mamy. Nawet nie wiedziałam, że ma takie fatałaszki. Luźną białą bluzkę z narysowanym krzyżem i czarne botki na obcasie. Czułam się w tym o niebo lepiej, niż w tym co miałam na sobie rano. Byłam seksowna, tajemnicza i drapieżna. Byłam teraz sobą, która tkwiła głęboko we mnie. Wzięłam głęboki wdech i skierował się do klubu, w którym miały odbyć się urodziny Emmy. Jak zwykle zrobiła je z rozmachem. Nie przejmowała się tym ile za to zapłaci, ważne było by było stylowo, niepowtarzalnie inaczej mówiąc zajebiście. Po niedługim spacerku, stanęłam przed biało-zielonym budynkiem  z napisem na drzwiach '' Santos party house''. Jeszcze nie weszłam do środka, a już słyszałam głośną muzykę. Przy wejściu stał wysoki i umięśniony facet, który za pewne był ochroniarzem. Podeszłam bliżej, a on spojrzał na mnie z góry pytającym spojrzeniem.
- Lea. Ja na urodziny przyjaciółki. - Kiwnął głową i otworzył przede mną drzwi. Z uśmiechem weszłam do środka i poczułam się, jak w innym świecie.  Na olbrzymim parkiecie, w świetle kolorowych świateł, w rytm techno, tańczyło mnóstwo ludzi. Ciała pół nagich dziewczyn ocierały się o ciała napalonych chłopaków. W powietrzu unosił się zapach potu i alkoholu? Jak Emma załatwiła alko? Chyba nie chciałam znać odpowiedzi na to pytanie. Wzrokiem poszukałam przyjaciółki, ale nigdzie jej nie widziałam. Byłam pewna, że gdzieś w jakimś ciemnym kącie obmacuje się z jakimś facetem. Prezentem urodzinowym ma być tatuaż przyjaźni  który obie sobie zrobimy następnego dnia. Jeżeli Em będzie miała na tyle małego kaca, by stanąć na nogach. Powolnym krokiem, delikatnie kołysząc biodrami, szłam w stronę baru. Usiadłam na jednym z wysokich taboretów i zamówiłam cole. Za nim barman zrealizował moje zamówienie, dostrzegłam przyjaciółkę i do niej podbiegłam.
-Sto lat! - Krzyknęłam, próbując przebić się przez muzykę i ucałowałam jej policzek.
-Tak się cieszę, że przyszłaś - Powiedziała z szerokim uśmiechem.
- Ja też. Coś dużo tych gości.
-Tak, nawet nie wiem skąd. Połowy nawet nie zapraszałam. Ale co tam, ważne by była dobra zabawa. - Mówiąc to złapała mnie za rękę i pociągnęła na parkiet. Chichocząc zaczęłyśmy tańczyć i wygłupiać się jak dzieci, ale czy nie o to chodziło? Nie rozumiałam tych wszystkich nastolatek, które chciały być dorosłe. Z dorosłością kończą się zabawy, wygłupy, przyjaciele. Wszystko co najlepsze. Ja chciałabym zostać w ciele piętnastolatki na wieczność. Czas mijał jak szalony. Za nim zdążyłam zauważyć wybiła północ, a wszyscy wciąż bawili się tak samo. No może oprócz tych, którzy przeholowali z drinkami. Zmęczona tańcem stanęłam pod jedną ze ścian i spuściłam głowę do dołu, by łatwiej złapać oddech, gdy znów ją podniosłam przede mną stał Kyle. Wystraszona pisnęłam i posłałam i wściekłe spojrzenie.
-Mógłbyś się nie skradać? - Spytałam rozdrażniona.
-Ładnie wyglądasz - Spojrzałam na niego unosząc brwi do góry. Dopiero teraz dostrzegłam jak na mnie patrzy, jakby miał mnie zaraz rozebrać wzrokiem. Na moje wypudrowane policzki wylał się gorący rumieniec. Przełknęłam głośno ślinę.
-Ty też - Wypaliłam, zanim ugryzłam się w język. Uśmiechnął się szyderczo co jeszcze bardziej mnie rozzłościło. Na prawdę wyglądał dobrze. Miał na sobie czarną koszule, ciemne jeansy, a buty, nie ich nie mogłam dostrzec. W każdym bądź razie, wyglądał lepiej niż nie jeden chłopak, w tym klubie. - Nie spodziewałam się ciebie tu - Zmieniłam temat. Oparł się barkiem o ścianę i spojrzał na mnie oblizując wargi.
-Wyższa konieczność. - Parsknęłam śmiechem.
-Wyższa konieczność? - Kiwnął głową. - Niby jaka to konieczność? - Pochylił się w moją stronę i znów się uśmiechnął, a mnie znów owiał ten niesamowity zapach.
-Tajemnica. - Powiedział i zniknął gdzieś w tłumie. Przez chwilę szukałam go wzrokiem, ale zaraz się poddałam, to nie miało żadnego sensu. Kyle był... No własnie jaki on był?

3 komentarze:

  1. O mój boże dawaj więcej kyle!! Kocham go xdd emma jest epicka ;) czekam na nexta :33

    OdpowiedzUsuń
  2. dlaczego ja to dopiero dzisiaj przeczytałam? XDCoraz bardziej ciekawe. Kyle jak zawsze na chwile i na końcu. Urodziny Emmy... Cieakwe co będzie dalej :) Obstawiam że Kyle jest łowca na czyjeś posylki. wyższa konieczność? to musi być to. ciekawe kiedy się wyjaśni kim jest Kyle, bo nie wierze, że jest on człowiekiem. Czekam na cd
    Pozdrawiam i weny życzę :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Zajebiaszczy!
    Znowu nie miałam czasu przeczytać, ale ...
    Uh. Przeczytałam i jestem zachwycona.
    Pojawił się Kyle i już wywołał u mnie uśmiech na twarzy <3
    Cóż, idę dalej czytać ;*

    OdpowiedzUsuń