-Potem mi podziękujesz - Szepnęłam. Emma w odpowiedzi wymamrotała coś niewyraźnie i przekręciła się na bok, wtulając się w poduszkę. Zaśmiałam się i wyszłam z powrotem choć miała ochotę położyć się koło niej. Byłam skonana, ale musiałam wrócić do domu za nim wstanie mama i Lucas. Słońce już powoli wschodziło, dając niesamowity blask otoczeniu. O tak wczesnej porze miasto wydawało się być inne. Ciche, mając swoje sekrety i tajemnice. Szłam nieśpiesznym krokiem, upajając się tą chwilą. Krótką i ulotną, bo gdy tylko na zegarku wybije szósta wszystko wróci do normy. Wszyscy będą śpieszyć się do pracy, mimo że była sobota. Pracoholicy, nie mający życia prywatnego, którzy chcą spełnić swoje złudne marzenia o karierze. Oczywiście połowie się to uda, ale jakim kosztem? Czy to jest warte tego wszystkiego? Spojrzałam na schody pożarowe, a strach zacisnął moje gardło.
-Nie bój się - Szepnęłam do siebie. Nigdy niczego się nie brzydziła, nie bałam się robaków, pająków, węży czy ciemności. Nie wierzyłam w potwory, które wychodzą z szafy lub spod łóżka, jedyną moją piętą achillesową była wysokość. Skąd się to wzięło? Nie mam pojęcia. Nie przytrafiło mi się nic, co mogłoby to spowodować, a jednak musi mnie to dręczyć. Przełknęłam ślinę i wdrapałam się na górę nie zerkając w dół weszłam przez uchylone okno i stanęłam wyprostowana w swoim pokoju.
-Nie ładnie się tak wymykać - Usłyszałam czyiś głos, dobiegający z kąta sypialni. Z ust wyrwał mi się pisk, gdy zobaczyłam siedzącego tam na moim ukochanym fotelu w kształcie ręki Lucas'a, który wpatrywał się we mnie intensywnie.
-Mógłbyś nie być taki cichy?! - Spytałam oskarżycielskim tonem. - A po za tym, co robisz w moim pokoju? He? - Usiadłam na łóżku i zdjęłam buty, nie spuszczając z niego wzroku.
-Mama kazała mi sprawdzić, czy śpisz. Powinnaś mi dziękować, że cie nie wydałem. - Zacisnęłam zęby, by nie wykrzyczeć mu czegoś w twarz. Kochałam Lucas'a, ale nie nienawidziłam, gdy zgrywał mojego tatuśka. Kochali się z mamą i akceptowałam to. Wychowywał mnie, okey, ale ja już dorosłam. Mógłby sobie darować.
-Ale masz zamiar jej powiedzieć - Stwierdziłam, wyzywająco.
-Nie jeśli powiesz mi gdzie byłaś. - Zazgrzytałam zębami i rzuciłam w niego poduszką. Złapał ją w locie i spojrzał na mnie pytająco.
-Z moim chłopakiem, trzydziestoletnim motocyklistą, w lesie uprawialiśmy dziki seks. - W szerokim uśmiechu odsłoniłam zęby i posłałam mu kpiące spojrzenie. Wstał, odłożył poduszkę na miejsce i wyszedł, zamykając za sobą drzwi. Z westchnieniem położyłam się na plecach i zaczęłam gapić się w biały sufit. No to mam przechlapane.
***
-Lea! Śpiochu wstawaj! - Słysząc głos mamy, zaspana przekręciłam się na drugi bok i udawałam, że jej nie słyszę. - Lea! - Nakryłam głowę poduszką i spałam dalej, dopóki blond wiedźma nie wparowała do mojego pokoju i nie zabrała mi kołdry.
-Mamo! - Krzyknęła zrozpaczona, spoglądając na nią spod poduszki.
-Masz gościa. - Powiedziała, patrząc na mnie znacząco.
-Jeżeli to Emma, to wywal ją stąd.
-To jakiś chłopak. - Zmarszczyłam brwi i usiadłam.
-Chłopak? - Kiwnęła głową.
-Czeka w salonie. Pośpiesz się, bo chyba się niecierpliwi. - Parsknęłam niezadowolona i podniosłam się na równe nogi. Wcisnęłam się w jeansy, bluzę i stare trampki. Szybko umyłam zęby, a włosy upiłam w niesforny kok, jak to mama miała w zwyczaju i z niepokojem weszłam do salonu. Na zielonej starej kanapie, której mama z niewyjaśnionych powodów nie chce wymienić siedział nie kto inny tylko Kyle. Na mój widok wywrócił oczami i wstał.
-Wychodzimy - Oznajmił bez żadnych wstępów.
-Pff, co proszę?
-Nie marudź tylko chodź. - Z niedowierzaniem spojrzałam na mamę i Lucas'a, którzy siedzieli przy stole popijając kawę. Nie zareagowali w ogóle. Udawali, że ich tam nie ma. Przypomniałam sobie wczorajszą wpadkę i jeszcze raz spojrzałam na mamę. Nie powiedział jej. Wzruszyłam ramionami i ruszyłam z Kyle'm.
-To, że rozmawialiśmy ze sobą dwa razy, nie znaczy, że możesz mnie prześladować.
-Nie prześladuje cie. Zabieram cie na śniadanie.
-Oszalałeś?
-Możliwe. - Uśmiechnął się i spojrzał na mnie mrużąc oczy. - Ładniej ci bez makijażu. - Nic nie odpowiadając, szłam przed siebie. - Naprawdę.
-Gdzie idziemy?
-Niedaleko.
-To nie jest odpowiedź. - Wzruszył ramionami i zerknął w niebo. Czułam się dziwnie w jego towarzystwie, a to wszystko wydawało się być absurdalne.
-Jesteśmy na miejscu - Oznajmił po pięciominutowym spacerze. Stanęliśmy przed nieznaną mi kawiarnia, z której unosił się zapach świeżych ciastek i kawy. - Weszliśmy do środka i zajęliśmy jeden z niewielu wolnych stolików.
-Czemu akurat tu?
-Przychodziłem tu kiedyś z mamą, a po za tym robią świetne gofry. - Kiwnął głową w stronę kelnerki i uśmiechnął się do niej sympatycznie.
-O co ci chodzi? - Spytałam, rozglądając się dookoła.
-O nic. Chciałem zjeść z tobą śniadanie.
-Prawie się nie znamy. - Oblizał wargi i położył ręce na stoliku.
-To chyba nie jest przeszkodą. - Szepnął.
-No nie , ale...
-Lea, wierzysz w wampiry? - Zapytał, przerywając mi. Parsknęłam śmiechem i spojrzałam na niego rozbawiona, ale on wyglądał poważnie.
-Ty tak na poważnie?