Śmierć jest bliska nam wszystkim.
Tak bliska, jak dotyk, jak śmiech, jak łzy.
Serce bije.
W bicia jego rytm tańczy śmierć.
Ciągle czai się.
W ciąż obecna jest.
Ty dobrze o tym wiesz.
Ty dobrze o tym wiesz.
Zdyszana wygrzebałam klucz z kieszeni, ale okazało się, że drzwi są otwarte. Już na progu widniała wielka kałuża krwi. Z mocno bijącym sercem, ominęłam ją i weszłam do salonu. Z ust wyrwał mi się jęk rozpaczy, gdy dostrzegłam mamę. Blada, z zamkniętymi oczami, umazana krwią leżała na tej pieprzonej zielonej kanapie, a obok niej klęczał Lucas.
-Mówiłem ci żebyś nie przychodziła - Szepnął załamanym głosem. Na słabych nogach podeszłam bliżej i kucnęłam obok niego. Chwyciłam jej nadgarstek, ale tak naprawdę już wiedziałam. Jej klatka już się nie unosiła, jej serce przestało bić. Po policzkach spłynęły mi łzy.
-I co byśmy powiedział? Że odeszła? Nie jestem głupia Lucas. Już o wszystkim wiem. Zabił ją wampir prawda? - Kiwnął głową - Dlaczego?! - Wrzasnęłam - Dlaczego mi kurwa nic nie powiedzieliście?! Chyba miałam prawo wiedzieć!
-Mama chciała cie chronić.
-Gówno prawda. Bała się, że pójdę w jej ślady, że będę miała coś co ona już straciła.
-Przestań! - Krzyknął, zrywając się na równe nogi. - Jesteś małą gówniarą i nic nie wiesz! Chciała dla ciebie dobrze, a ty śmiesz tak o niej mówić? Twoja matka nie żyje dociera to do ciebie?! - Poderwałam się do góry, patrząc mu prosto w oczy.
-Dlaczego ją zabili? Kto to zrobił? - Spytałam oschłym tonem.
-Zemsta - Powiedział cicho. Jego szczęka drżała, a w oczach czaiły się łzy. Podeszłam i go przytuliłam.
-Tak mi przykro - Szepnęłam, jakby to nie dotyczyło mnie. Wyłączyłam wszelkie emocje.
-Lea... Boże ona nie żyje - Podniosłam głowę i kciukiem otarłam jego łzy. Pocałowałam go w policzek, a potem ruszyłam w stronę drzwi.
-Musze stąd wyjść.
-Lea, zaczekaj...
-Nie. Lucas muszę zostać sama... Zajmij się nią - Zatrzasnęłam za sobą drzwi i wybiegłam na zewnątrz. Nabrałam zimnego powietrza do płuc. Spojrzałam w niebo, które zasłaniały ciemne, burzowe chmury. Zaczęło grzmieć, a po chwili spadł deszcz, a ja wciąż stałam. Jak słup soli. Zabili mi matkę, a ja nie wiedziałam kto to zrobił ani w jaki sposób mam ukarać ich za tą zbrodnie. Nie czułam smutku tylko gniew. Tak obezwładniający, że miałam ochotę coś rozwalić. Wypadło na ścianę naszej kamienicy. Pięścią przywaliłam w nią z wrzaskiem rozpaczy, której tak naprawdę jeszcze nie czułam. Moją rękę przebiegł bolesny dreszcz, a w ścianie widniało wgniecenie. Nawet nie wiedziałam, że mam tyle siły. Spojrzałam na swoją dłoń. Wszystkie cztery kostki były zdarte i kapała z nich krew, która mieszała się z deszczem. Obserwowałam krew z namysłem i uwagą, a we mnie narastało dziwne uczucie, którego nie potrafiła zdefiniować. Czułam się, jakby coś się we mnie obudziło. Coś co długo skrywało się głęboko na dnie mojej świadomości. Z tego dziwnego transu wyrwał mnie dzwonek mojej komórki. Wygrzebałam ją z kieszeni i spojrzałam na wyświetlacz.
-Emmo nie mogę teraz rozmawiać - Powiedziałam an wstępie.
-Nie nie rozłączaj się. Przysięgam, że jak to zrobisz to ukręcę ci łeb - Wywróciłam oczami.
-O co chodzi? - Starałam brzmieć się naturalnie. Nie tak jakbym zobaczyła przed chwilą martwe ciało matki.
-Chciałam cie przeprosić... Naprawdę bardzo mi przykro. Nie zachowałam się, jak przyjaciółka, a raczej, jak zimna zdzira. Wybacz mi Lea. Proszę. Chce cie teraz wysłuchać i pomóc odkryć ci prawdę. Może masz racje. Może ona coś ukrywa, a Kyle o tym wie. Pomogę ci, tylko mi na to pozwól - Mocno zacisnęłam szczękę. Jak miałam jej o tym wszystkim powiedzieć? Jak?
-Emmo już wszystko wiem.
-Co? Naprawdę? I nic mi nie powiedziałaś? Co to było? Jaki sekret? Mów...
-Moja mama nie żyje - Wypaliłam by zamknąć jej buzię - Została zamordowana. Chciałabym ci powiedzieć przez kogo, ale nie uwierzysz mi - Po drugiej stronie słuchawki nastała cisza. - Przed chwilą widziałam jej ciało. Pokłóciłyśmy się i nawet nie zdążyłam się z nią pożegnać. Boże Emmo nawet jej nie przeprosiłam. Co ze mnie za córka - Łzy zaczęły spływać mi po policzkach. Nie chciałam płakać chciałam być silna, ale obiecałam sobie, że to ostatni raz.
-Lea... Gdzie jesteś? Masz mi wszystko powiedzieć. Nie obiecuje, że uwierzę, ale chce wiedzieć.
-Tak mi przykro - Szepnęłam, jakby to nie dotyczyło mnie. Wyłączyłam wszelkie emocje.
-Lea... Boże ona nie żyje - Podniosłam głowę i kciukiem otarłam jego łzy. Pocałowałam go w policzek, a potem ruszyłam w stronę drzwi.
-Musze stąd wyjść.
-Lea, zaczekaj...
-Nie. Lucas muszę zostać sama... Zajmij się nią - Zatrzasnęłam za sobą drzwi i wybiegłam na zewnątrz. Nabrałam zimnego powietrza do płuc. Spojrzałam w niebo, które zasłaniały ciemne, burzowe chmury. Zaczęło grzmieć, a po chwili spadł deszcz, a ja wciąż stałam. Jak słup soli. Zabili mi matkę, a ja nie wiedziałam kto to zrobił ani w jaki sposób mam ukarać ich za tą zbrodnie. Nie czułam smutku tylko gniew. Tak obezwładniający, że miałam ochotę coś rozwalić. Wypadło na ścianę naszej kamienicy. Pięścią przywaliłam w nią z wrzaskiem rozpaczy, której tak naprawdę jeszcze nie czułam. Moją rękę przebiegł bolesny dreszcz, a w ścianie widniało wgniecenie. Nawet nie wiedziałam, że mam tyle siły. Spojrzałam na swoją dłoń. Wszystkie cztery kostki były zdarte i kapała z nich krew, która mieszała się z deszczem. Obserwowałam krew z namysłem i uwagą, a we mnie narastało dziwne uczucie, którego nie potrafiła zdefiniować. Czułam się, jakby coś się we mnie obudziło. Coś co długo skrywało się głęboko na dnie mojej świadomości. Z tego dziwnego transu wyrwał mnie dzwonek mojej komórki. Wygrzebałam ją z kieszeni i spojrzałam na wyświetlacz.
-Emmo nie mogę teraz rozmawiać - Powiedziałam an wstępie.
-Nie nie rozłączaj się. Przysięgam, że jak to zrobisz to ukręcę ci łeb - Wywróciłam oczami.
-O co chodzi? - Starałam brzmieć się naturalnie. Nie tak jakbym zobaczyła przed chwilą martwe ciało matki.
-Chciałam cie przeprosić... Naprawdę bardzo mi przykro. Nie zachowałam się, jak przyjaciółka, a raczej, jak zimna zdzira. Wybacz mi Lea. Proszę. Chce cie teraz wysłuchać i pomóc odkryć ci prawdę. Może masz racje. Może ona coś ukrywa, a Kyle o tym wie. Pomogę ci, tylko mi na to pozwól - Mocno zacisnęłam szczękę. Jak miałam jej o tym wszystkim powiedzieć? Jak?
-Emmo już wszystko wiem.
-Co? Naprawdę? I nic mi nie powiedziałaś? Co to było? Jaki sekret? Mów...
-Moja mama nie żyje - Wypaliłam by zamknąć jej buzię - Została zamordowana. Chciałabym ci powiedzieć przez kogo, ale nie uwierzysz mi - Po drugiej stronie słuchawki nastała cisza. - Przed chwilą widziałam jej ciało. Pokłóciłyśmy się i nawet nie zdążyłam się z nią pożegnać. Boże Emmo nawet jej nie przeprosiłam. Co ze mnie za córka - Łzy zaczęły spływać mi po policzkach. Nie chciałam płakać chciałam być silna, ale obiecałam sobie, że to ostatni raz.
-Lea... Gdzie jesteś? Masz mi wszystko powiedzieć. Nie obiecuje, że uwierzę, ale chce wiedzieć.
***
Deszcz wciąż padał. Jakby też płakał. Płakał nad jej śmiercią. Ksiądz wypowiadał, jakieś słowa. Dla mnie nie zrozumiałe. Nie wierzyłam w boga. Jeżeli kiedyś była nadzieja bym odzyskała wiarę, uleciała wraz z jej śmiercią. Stałam wpatrując się w jej trumnę z ciemnego drewna ze złotymi wykończeniami. Na wieku leżał bukiet białych róż i list, który napisałam. Nie zdradzę wam jego treści. To list dla niej, tylko dla niej. Obok mnie stal Lucas. Nie rozmawialiśmy wiele. W sumie wcale, bo mieszkałam u Emmy. Powiedziałam mu wprost, że odchodzę i już nigdy tam nie wrócę. Kłamałam. Kiedyś znajdę odwagę, ale nie teraz. Za mną stała przyjaciółka, pocieszająco głaszcząc moje ramie. Nie czułam się przez to lepiej, ale czy to ważne? Uwierzyła mi. Z początku myślała, że zwariowałam, ale pokazałam jej kołek, zdjęcia. Przekonałam ją, że wampiry istnieją. Zaraz za Emmą, stał Kyle w czarnym garniturze z pochyloną głową. Nie prosiłam, by przychodził. Nawet nie wiedziałam skąd wie, ale przecież to stróż. Wie więcej niż mi się wydaje.
-Niech Bóg ma ją w opiece - Ostatnie słowa księdza, wywołały we mnie ten sam gniew. Tak straszliwy, że ledwo się opanowałam. Lucas podszedł do grobu i sypnął na trumnę garstkę czarnej ziemi. Tak samo zrobiło kilka innych osób, których w ogóle nie znałam. Po chwili ludzie się rozproszyli. Została nas tylko marna garstka. Stałam i wpatrywałam się, jak ją zakopują. Nie uroniłam ani jednej łzy. Wiedziałam, że jest ze mnie dumna.
-Witaj - Podniosłam wzrok na stojącego przede mną blond włosego mężczyznę. Był może w wieku Lucasa, może odrobinie młodszy. Opierał się na dwóch kulach i uśmiechał smutno.
-Dzień dobry - Wyszeptałam.
-Jestem Alex. Brat twojego ojca.
-Lucas nie jest moim tatą - Powiedziałam, ale on tylko uśmiechnął się szerzej.
-Nie chodzi mi o Lucasa, tylko Kris'a.
-Och...
-Kiedy ostatni raz tu byłem chowali właśnie go - Powiedział ze smutkiem. - Cami... Była wspaniała. To takie przykre, że to ją spotkało.
-Tak to prawda.
-Zawsze chciałem cie poznać wiesz? Ale Cami powiedziała, że odcina się od przeszłości, a ja nie miałem odwagi, by jej w tym przeszkodzić. Żałuje, że to tak się potoczyło - Kiwnęłam głową w zamyśleniu.
-Czy będe mogła ci kiedyś zająć chwilę? Chciałabym porozmawiać o tacie. Dowiedzieć się jaki był.
-Oczywiście. Zadzwoń albo napisz, a ja przyjadę - Mocno mnie przytulił - Lea i pamiętaj nie daj się zabić. Zemsta nie zawsze popłaca - Szepnął mi do ucha i odszedł. Przez chwilę patrzyłam w ślad za nim, a potem odwróciłam się w stronę Kyla. Patrzył na mnie uważnie, nieprzeniknionym wzrokiem. Podeszłam do niego i stanęłam na wyciągnięcie reki. Tamten pocałunek znaczył wiele, ale teraz nie chciałam... Nie chciałam by cokolwiek mi przeszkodziło.
-Musimy pogadać - Zaczęłam.
-W porządku. Teraz?
-Poczekasz na mnie pięć minut?
-Jasne - Nic więcej nie mówiąc oddaliłam się w stronę grobu. Stanęłam i spojrzałam na jej zdjęcie. Była piękna. Uderzyło mnie wrażenie, że to ostatni raz kiedy tu jestem.
-Kocham cie mamo - Szepnęłam - Przepraszam. Tak bardzo cie przepraszam. Nie chciałam wiesz o tym. Żałuje, że nie mogłam powiedzieć ci tego prosto w oczy. Chce byś wiedziała, że nie zostawię tak tego. Osierocili mnie. Nie mam już nikogo i zapłacą mi za to. Nie robię tego tylko dla ciebie, ale także dla siebie, więc jeżeli umrę nie win się - Pogłaskałam kciukiem jej zdjęcie.
-Ona też mściła się za swoich rodziców - Usłyszałam za sobą głos Lucasa.
-Jak to?
- Zabiłem ich, gdy była jeszcze dzieckiem. Przyrzekła sobie, że ona zabije także mnie.
-Chcesz mi powiedzieć, że byłeś wampirem.
-Tak - Powiedział cicho.
-Ale jak? Jakim cudem?
-To przeznaczenie Lea. Każdemu wampirowi przydzielony jest człowiek, który dzięki swojej miłości przywróci mu człowieczeństwo. Twoja mama była moim przeznaczeniem. Lea kocham cie, jak własną córkę, ale nie jestem twoim ojcem. Nie chce by stała ci się krzywda, ale jesteś jak ona. Nie poddasz się. Chce byś wiedziała, że to nie jest zwykły wampir, ale ty także nie jesteś zwykłą nastolatką. Nie powstrzymam cie, nie zamierzam. Może tchórze, ale nie zdołam wiele. Usuwam się w cień. Nie wiem czy długo bez niej wytrwam, ale jeżeli tylko czegoś będziesz potrzebowała możesz przyjść do mnie. Nie mam już nadnaturalnych sił, ale może się przydam. Kocham cie - To brzmiało jak pożegnanie. Nie to było pożegnaniem. - Odchodzę. Mieszkanie jet twoje. Jak będziesz mnie potrzebować odnajdziesz mnie - Wiedziałam, że nie. Odchodzi, ale nie tylko stąd. Odchodzi na zawsze. Miłość zapędza ludzi do grobu.
-Lucas...
-Nie Lea. Wiem co robię - Podszedł do mnie i pocałował w czoło - Jesteś dzielna i dasz sobie radę. Kiedyś się na pewno jeszcze zobaczymy - Okłamywał samego siebie. Nie miałam pretensji o to co chciał zrobić.
-Będę tęsknić - Wyszeptałam. Przytulił mnie mocno, potem spojrzał na grób i odszedł ze łzami w oczach. Pożegnania to część życia, ale były cholernie trudne. Jeszcze raz zerknęłam na zdjęcie i wróciłam do Kyla. Emma stała tuż koło niego.
-Będę na ciebie czekać w domu - Powiedziała, klepiąc mnie po ramieniu. - Będę czekać pamiętaj - Kiwnęłam głową, a ona zostawiła nas samych. Przez długi czas szliśmy w milczeniu w słuchani w deszcz i szum wiatru. Mokre włosy przylepiły mi się do twarzy, ale nie zważałam na to. Liczyło się tylko to, co miałam powiedzieć.
-Mam prośbę - Zaczęłam, gdy weszliśmy do parku gdzie pierwszy raz się do mnie odezwał.
-Tak? - Zatrzymał się i spojrzał na mnie.
-Musisz nauczyć mnie polować na wampiry - Spuścił głowę, przeczesując włosy.
-Lea chcesz bym pozwolił ci ryzykować życiem?
-Oni zabili moją mamę Kyle. Teraz ja chce zabić ich. Proszę cie o pomoc, bo wiem, że możesz mnie tego nauczyć, ale jeżeli odmówisz... Znajdę inny sposób - Zaśmiał się cierpko.
-Nie chce by cie się stała krzywda.
-To naucz mnie tak walczyć, by mnie nawet nie tknęli - Chwycił mój podbródek i spojrzał mi głęboko w oczy.
-Jeżeli cie tkną sam ich pozabijam - Powiedział i pocałował mnie w usta. Pocałunek, który niósł lepsze jutro.
Hej.:) Mam nadzieje, że jeszcze mnie czytacie. Dotarliśmy do punktu gdzie akcja dopiero się rozpoczyna. Opowiadanie będzie nawiązywało do poprzedniej części. To tak jakbyśmy cofnęli się przeszłości i obserwowali Cami i Chrisa w trochę innym wydaniu. Mam nadzieję, że to wam się spodoba.
Chyba w każdej części fatum musi znaleźć się pogrzeb. To chyba nie od łączna część tego opowiadania. Śmierć. Rozdział pisało się trudno. Nie z powodu braku weny, ale musiałam pożegnać kolejnego bohatera. Ten kto kiedykolwiek pisał opowiadanie, w którym ktoś umiera wie co czuje teraz. Pisząc utożsamiamy się z bohaterami, jak któryś umiera, umiera także cząstka nas.
Zachęcam także do czytania innych moich opowiadań. Nie wszystkie są o wampirach :)
Pozdrawiam i życzę miłego czytania :)
SPAM
OdpowiedzUsuńZabójczo przystojny demon o imieniu Asmodeusz pragnie mojej duszy. Obłąkany Anioł Lukas pragnie mojego ciała. Oba wyjścia przyprawiają mnie o dreszcze i żadne się nie podoba. Nie wiedziałam, który wygra, ale stawką tej walki byłam ja sama. Moje życie było zagrożone i nie mogłam z tym nic zrobić.
Piekło lepsze od nieba? Nigdy tak nie myślałam, ale niektóre wydarzenia sprawiły, że wolałabym skryć się w najdalszym zakątku piekła, niż chodzić swobodnie w niebie. Nikt nie sądził, że w normalnym świecie po ziemi mogą chodzić anioły i demony. W świecie książek owszem jest to ciekawe i fajne, ale to się dzieje naprawdę, a ja jestem pośrodku tego.
Zapraszam na bloga http://demon-zadzy.blogspot.com/